074. Neggers Carla - Miłość jak z bajki... 02 - Nocna straż, Harlequin Temptation

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Carla Neggers
NOCNA STRAŻ
Tytuł oryginału Night Watch
0
Prolog
Joe Scarlatti wziął książkę i piwo. Po krótkim wahaniu zszedł na
dół. Rozsiadł się przy stoliku i wyjrzał przez okno. Wciąż ta mgła. Od
czterech dni rozsnuła się nad San Francisco i nic nie wskazywało na
to, że szybko ustąpi.
Joe mieszkał teraz w nadmorskim zajeździe kuzyna. Na dole
była knajpa prowadzona przez Maria. Joe miał dla siebie kilka pokoi
na górze. Mogło być gorzej. Po pół roku prawie się do tego
przyzwyczaił.
Prawie.
Za oknem zamajaczyła sylwetka Hanka Ryana. Joe odłożył
książkę. Hank był jego kumplem z policji. Wciąż tam pracował. Co
więcej, uważał, że Joe również się do tego nadaje. Przychodził mniej
więcej raz w tygodniu, żeby mu o tym powiedzieć.
Kiedy Hank otworzył drzwi, do wnętrza wtargnęła wilgoć
czająca się za drzwiami. (Dobiegała druga, knajpa świeciła pustkami.
Przy stoliku siedziało paru pochylonych nad piwem facetów. Mario
uwijał się w kuchni. Poza tym cisza i spokój.
Zajazd Maria wciąż czekał na swoich odkrywców. Turyści i
smakosze omijali go z daleka, zniechęceni staroświeckim wyglądem i
brakiem wygód. Niesłusznie. Mario prowadził tanią i dobrą kuchnię.
Potrafił też zadbać o swoich klientów. Tyle tylko że nie chciał
wymienić ani sfatygowanej dębowej podłogi, ani starego baru.
1
Wszystko musiało być jak w pierwszym tygodniu po zniesieniu
prohibicji, kiedy to dziad obecnego właściciela, Mario senior, zaczął
prowadzić zajazd z wyszynkiem.
Hank przysiadł się bez zaproszenia do stolika Joe'ego. Dopiero z
bliska robił wrażenie. Był wielki jak dąb. Znacznie wyższy od
Joe'ego. Ogromne, czarne chłopisko rodem z Afryki. Ale fizyczna siła
szła w jego wypadku wyparzę ze sprytem. Joe nigdy nie spotkał
gliniarza mądrzejszego od Hanka, który znał nie tylko prawo, lecz
również, a może nawet przede wszystkim - ludzi.
- Co słychać, sierżancie? - spytał Joe.
Hank był tylko sierżantem, miał jednak szanse na kapitana.
- „Moby Dick"? - Hank, potrząsając głową, spojrzał na okładkę
książki, którą Joe właśnie czytał. - Coś z tobą nie tak, Scarlatti?
Właściwie nie różnili się szarżą. Joe również był sierżantem...
No, przynajmniej teoretycznie.
- „W mojej duszy panuje chłodny, deszczowy listopad" -
zacytował Joe. - Teraz przynajmniej wiem, co Melville miał na myśli.
Nie uważasz, że to już jest coś?
Hank pokręcił głową.
- Mógłbyś sobie znaleźć coś fajniejszego do czytania.
- Ależ „Moby Dick" jest fajny! - zaprotestował Joe.
Hank spojrzał na niego z mieszaniną niesmaku i politowania.
Podobnie patrzył na drobnych złodziejaszków, których udało mu się
schwytać na gorącym uczynku.
- Napijesz się czegoś? - spytał Joe, chcąc zmienić temat.
2
Hank podziękował. Był abstynentem. W ogóle nie ciągnęło go
do alkoholu.
- Wyglądasz jak własny duch, Joe - powiedział, krzywiąc się,
jakby jadł cytrynę. - Dziwię się, że Mario jeszcze cię stąd nie
wyrzucił.
Joe zachichotał.
- Czasami to robi, ale później pozwala mi wrócić. Po pierwsze,
jestem jego kuzynem, po drugie płacę za siebie, a po trzecie... nie
wciskaj mi głodnych kawałków. Nie jest ze mną jeszcze tak źle.
Dzisiaj się nawet ogoliłem. i
Hank Ryan wydął swoje pełne wargi,
- Czyżby? Zapomniałeś o lewym policzku.
Joe podniósł rękę do góry, tylko po to, by stwierdzić, że znowu
dał się nabrać. Hank uśmiechnął się po raz pierwszy, od kiedy się
spotkali. Zaraz jednak spoważniał.
- Posłuchaj, Scarlatti, mam dla ciebie wiadomość - powiedział. -
Eliot Tyhurst wyszedł z pudła.
Joe mimowolnie zacisnął pięści.
- Za wcześnie - warknął. - Grubo za wcześnie.
- Wiem - uciął krótko Hank. Sięgnął do kieszeni marynarki i
wyjął z niej niewielką, pomarańczową kartkę. - Ta kobieta, która go
sypnęła, wciąż mieszka w San Francisco.
Położył kartkę na środku pokancerowanego stołu. Joe od razu
rozpoznał nazwisko. Ulica Telegraph Hill. Tak, znał te tereny.
Oczywiście od razu domyślił się, o co chodzi Hankowi.
3
[ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kosz-tkkf.pev.pl
  •