060 - Pan Samochodzik i Pasażer von Steubena - Sebastian Miernicki, Pan Samochodzik - 119 tomów

[ Pobierz całość w formacie PDF ]

Sebastian Miernicki

 

 

 

 

 

 

 

 

PAN SAMOCHODZIK I...

PASAŻER „VON STEUBENA”

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Oficyna wydawnicza WARMIA

2003

 

 

 

 

, a dalej pojechał po­ciągiem. Był ósmy lutego 1945 roku. Z dokumentami, jakie posiadał Lau­bach, bez trudu dostał przepustkę na pokład „Von Steubena”. Następne­go dnia w południe Laubach wszedł na statek i otrzymał kajutę. Mary­narz, który go tam zaprowadził, spojrzał na niego z nienawiścią, jak na zarozumialca, który żyje w luksusie mimo rozpaczliwego położenia in­nych pasażerów.

„Von Steuben” wypłynął z portu 9 lutego po piętnastej. Laubach chciał wyjść na pokład, żeby zapalić cygaro. Obok jego kajuty przechodziła młoda, energiczna siostra DRK. Miała ładną twarz, jasne włosy i nie­bieskie oczy. Oficer uśmiechnął się do niej. Odwzajemniła się zimnym spojrzeniem wymownie spoglądając na wielkie łoże za jego plecami.

- Nie wie pani, kiedy będziemy w bezpiecznym porcie? - zapytał ją.

- Rano - rzuciła siostra.

- Dużo jest rannych? - Laubach podtrzymywał rozmowę.

- Dużo.

- Mogę oddać swoją kajutę...

Siostra zerknęła na niego i uśmiechnęła się.

- Dziękuję - odpowiedziała. - Niech pan chwilę poczeka... Pobiegła ciemnym korytarzem w kierunku dziobu. Laubach z zado­woleniem patrzył na jej zgrabne ruchy. Wyjął cygaro i zapalniczkę.

- Tu nie wolno palić - przechodzący marynarz bezceremonialnie ruchem ręki zgasił ogień.

Po chwili na korytarzu pojawiła się ta sama niebieskooka siostra DRK prowadząc jęczącą, trzymającą się za brzuch kobietę w ciąży. Oficer nie zdążył wejść do kajuty po teczkę, gdy do środka wszedł jeszcze lekarz i sanitariusz.

- Porodu pan nie widział? - sanitariusz zamknął drzwi przed no­sem Laubacha.

Wściekły Laubach wyszedł na górny pokład i pod plandeką przykry­wającą szalupę palił cygaro i pił wódkę z piersiówki. Potem z kieszeni płaszcza wydobył pęto suszonej kiełbasy, którą jadł małymi kęsami. Była dwudziesta i dobrze, że nie widział rosyjskiego okrętu podwodnego awa­ryjnie zanurzającego się dwie mile od „Von Steubena”. Kapitan Marinesko, ten sam, który kilka dni wcześniej posłał na dno „Wilhelma Gustloffa”, czaił się na swoją drugą ofiarę. Jego „S-13” uciekał pod wodę w obawie przed staranowaniem przez niemiecki kuter torpedowy „T 196” konwojujący statek z uchodźcami.

10 lutego, dziesięć minut przed pierwszą, gdy urocza siostra DRK kładła świeżo urodzone dziecko na piersi matki, a Laubach skończył pić i w śniegu pod szalupą gasił resztki drugiego tego wieczora cygara, w statek uderzyły dwie torpedy wystrzelone przez „S-13” z wyrzutni ru­fowych.

Kapitan nie wiedział co robić. Czy biec po teczkę do kajuty, czy rato­wać się z tonącego okrętu? Zobaczył, że nie da rady pokonać fali spani­kowanych ludzi i zrezygnował z wyprawy pod pokład. Jako oficer nie mógł wejść do nielicznych ocalałych szalup przed kobietami i starcami. Zdecydował się na czyn szalony. Obwiązał nogi jakimiś szmatami, przy­wiązał do nich kapoki i skoczył do wody trzymając koło ratunkowe.

Jego twarz momentalnie pokrył lód, ale był pierwszym, którego wy­ratował kuter. Odwieziono go do Gdyni. W szpitalu stracił ubranie i do­kumenty. Był nikim, nie mógł liczyć na luksus ucieczki do Berlina. Jako w pełni zdolny do służby został rzucony na pierwszą linię frontu na Żu­ławach. Uciekł korzystając z pierwszej nadarzającej się okazji i umknął na Mierzeję Wiślaną i dalej do Sambii. Tam schwytali go Rosjanie, ale udało mu się ich wyprowadzić w pole.

Po pięciu latach od zakończenia wojny w Hamburgu, w Republiki Fede­ralnej Niemiec zamieszkał pewien mężczyzna. Bardzo lubił czytać magazy­ny dotyczące nurkowania. Gdy był już starszy, wybrał się w miejsca, które pamiętał z czasów wojny. Czekał na tę chwilę dwanaście lat, nim spotkał starego kompana, który jednak nie przywitał go z otwartymi rękoma...

ROZDZIAŁ PIERWSZY

 

NOCNY GOŚĆ TWIERDZY OSOWIEC • NAZISTOWSKIE ZŁO­TO • KOPERTA OD PEWNEJ DAMY • ZNIKNIĘCIE JUBILE­RA • KIM BYŁ TAJEMNICZY OFERENT? • POZNAJĘ EKIPĘ PŁETWONURKÓW • POJAWIA SIĘ PLUVIA

 

 

Był 1 kwietnia, prima aprilis, więc nie spodziewałem się, że to co mówi mój szef, Pan Samochodzik, jest prawdą. Był w wieku, w którym u męż­czyzny siwieją włosy, szybko po biegu pojawia się zadyszka, a na kobiety patrzy się tylko przez pryzmat zachwytów romantycznych poetów.

- Będziemy chyba potrzebowali kogoś do pomocy - powiedział pan Tomasz.

Pan Samochodzik nazywał się Tomasz N.N., od bardzo dawna pra­cował w Ministerstwie Kultury i Sztuki, walcząc ze złodziejami i han­dlarzami dzieł sztuki, poszukując zaginionych kolekcji i skarbów. Rzecz jasna wszystko co znalazł oddawał polskiemu muzealnictwu. Przez wie­le lat pracował w pojedynkę, a tylko sporadycznie dodawano mu kogoś do pomocy. Był starym kawalerem. Po szefie jak dotąd odziedziczyłem tylko tę ostatnią cechę. Jeszcze musiałem się dużo nauczyć, by osiągnąć taki poziom profesjonalizmu jak mój przełożony. Nazywam się Paweł Daniec, mam za sobą służbę w jednostce komandosów, studia historii sztuki i mnóstwo fascynujących przygód związanych z pracą.

- No tak - szef zdjął okulary, przetarł czoło i zerknął za okno, gdzie na szerokim parapecie ministerialnego okna wróble urządzały wio­senne harce, a słońce żarem zachęcało do wyjścia na spacer. - Odebra­łem ostatnio kilka ciekawych sygnałów z terenu i musielibyśmy chyba się rozerwać, by wszystkie sprawdzić.

- A co się stało? - zapytałem.

- Pewien miłośnik Twierdzy Osowiec powiadomił mnie, że ktoś nocami błąka się po Forcie Zarzecznym i czegoś tam szuka - opowiadał pan Tomasz. - Druga rzecz, to wiadomość od pewnego jubilera z Sobieszewa. W jego ręce dostało się to - szef przesunął po biurku odbitki.

Zerknąłem na zdjęcia. Oba przedstawiały sztabkę złota, długości około dwudziestu centymetrów, grubości pięciu. Na zbliżeniu była widoczna punca z faszystowskim orłem zwanym gapą, numery i duża litera „K”.

- Nazistowskie złoto? - domyśliłem się.

- Tak - szef pokiwał głową. - Mój przyjaciel jubiler miał taje­mniczego gościa. Elegancko ubrany mężczyzna przyniósł to prosząc o podanie ceny, określenie próby złota. Nie muszę ci mówić, że cena takiej sztabki znacznie przekracza twoje roczne zarobki?

...

[ Pobierz całość w formacie PDF ]
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • kosz-tkkf.pev.pl
  •