06 - Wolność w okowach, Rija z Snieznej Krainy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Bente Pedersen
WOLNOŚĆ W OKOWACH1Pierwsza noc nowego roku stalą pod znakiem mrozu. Zorza polarna pokryła niebo językami lodowatych ogni, jak wytrawny malarz starannie wymieszała chłodne pastele na swojej palecie.
Południowy horyzont łamała wyraźna linia sinych wierzchołków gór, groźnie wznoszących się ku roztańczonemu sklepieniu nieba.
Mikkal pozostał obojętny na piękno krajobrazu. Dostrzegał je, lecz nic nie czuł.
Nie wiedział, że tej nocy rozpoczął się nowy rok. Rok 1729.
Panowało przenikliwe zimno. Na północy bliskość morza sprawia, że w noce jak ta przesiąknięte solą powietrze wypełnia się mnóstwem mroźnych igiełek.
Mikkal dawno już przestał zważać na chłód.
Siedział ze skrzyżowanymi nogami przed wygasłym paleniskiem. Podmuchy wiatru wpadające przez uchylone drzwi chaty zdławiły żar wieki temu.
Wieczność nie znaczyła wiele dla Mikkala.
Wieczność to czas. Mikkalowi nie brakowało czasu.
Przestał odczuwać cokolwiek, przestał myśleć, zobojętniał na cały świat.
Nawet nie miał odwagi umrzeć jak prawdziwy mężczyzna, ale i to nie raniło jego dumy. Ból nie istniał. Nie istniała radość.
W głębi duszy był martwy.
Martwy jak to drobne ciałko, które delikatnie złożył w kołysce.
Tej nocy został ojcem. Dziecko, którego nie pragnął, urodziło się z krzykiem i rozwartymi oczętami wpatrywało się w mroźną ciemność. Było pomarszczone i brzydkie, z kępką kruczoczarnych wilgotnych włosów na główce. Kiedy Ravna złożyła Mikkalowi niemowlę w ramiona, poczuł nagły przypływ czułości. Matka chłopczyka nawet nie chciała go dotknąć.
Sigga o mały włos nie przypłaciła porodu życiem. Cały dzień wiła się w bólach, a w ulotnych chwilach ulgi dyszała taką wściekłością, że piana występowała jej na wargi.
Mikkal trzymał się od żony z daleka.
Ich wzajemne przywiązanie wypaliło się już dawno. Teraz potrafili się tylko ranić.
Mikkal zdawał sobie sprawę, że to jego wina, ale nie mógł zdobyć się na współczucie. Cierpienie Siggi go nie dotyczyło. Rodziła wprawdzie jego dziecko, tego był pewien, ale nie poczęli go z miłości. Mikkal najchętniej wyrzuciłby z pamięci tamten wieczór.
Ravna nie kryła złości, kiedy przyszła po niego.
- Nie musisz tak jawnie okazywać, że między wami źle się dzieje - powiedziała z niezwykłą jak na nią surowością. Wprawdzie nie darzyła Siggi wielką estymą, ale tym razem wzięła stronę synowej. Zmierzyła Mikkala ostrym spojrzeniem. - Sigga odchodzi od zmysłów. Nie wiem, czy zdoła urodzić. Nie wiem, czy przeżyje.
Mikkal miał ciętą odpowiedź na końcu języka, ale zdusił ją w sobie i ruszył za matką. Weszli do chaty, w której leżała Sigga. Jakaś obca kobieta omiotła go wzrokiem. Mężczyźni nie mieli zwykle przystępu do rodzącej, ale tym razem kobieta nie ośmieliła się sprzeciwić woli Ravny. Matka Mikkala nie była wysoka, ale odznaczała się silnym charakterem.
Mikkal stał się świadkiem narodzin syna, nie odrywał wzroku od szeroko rozwartych oczu żony. Sigga zachowała jasność umysłu przez kilka chwil po przyjściu dziecka na świat.
- Poczęty z nienawiści - zdołała wykrztusić. - Niech umrze przeklęty.
Dziecię przeżyło kilka minut w ramionach ojca.
W jedną noc Mikkal doświadczył narodzin i śmierci potomka.
Sam nie potrafił umrzeć. Pragnął śmierci, siedział z nożem przyciśniętym do pulsującej tętnicy, ale nie wykrzesał z siebie dość odwagi, by nacisnąć ostrze.
Ubrał chłopczyka i położył w kołysce. W tej kołysce sam kiedyś sypiał, spała w niej jego siostra
Laila, której nie dane było dorosnąć. Leżał w niej Ailo, najstarsze dziecko Mikkala i Siggi.
Teraz w kołysce spocznie młodszy synek.
Skuta lodem ziemia nie pozwalała na pochówek, a do wiosny zostało kilka miesięcy. Mikkal nie chciał grzebać niemowlęcia w śniegu z obawy, że padnie pastwą dzikich zwierząt.
Miał zamiar wciągnąć kołyskę na najwyższe drzewo w okolicy, by żaden drapieżnik nie naruszył drobnego sztywnego ciałka, i osłonić je przed dziobami ptaków. Wiosną pochowa je w ziemi.
Mikkal wiedział, że niełatwo o takie drzewo na północy, ale zamierzał je znaleźć, choćby musiał wędrować całą zimę. Nie miał innego celu w życiu.
Na nic więcej nie liczył.
Niczego więcej nie pragnął.
Długą mroźną noc Mikkal wpatrywał się w nicość i ani na chwilę nie powędrował myślami do tej, która wypełniała każdą cząstkę jego dorosłego życia.
Przez całą noc nie pomyślał o Raiji.
Po raz pierwszy czuł w sobie miłość i czułość do kogoś innego niż Raija.
Pokochał swoje dziecko w krótkiej chwili jego życia.
Nikogo więcej nie pozwolono mu kochać.
Zobaczyli go o poranku. Niebo pokryło się czerwienią, kiedy Mikkal ruszał w drogę. Nikt nie słyszał, jak zaprzęga renifera, nikt nie wiedział, dokąd zmierza. Ale domyślali się, widzieli zawiniątko na saniach.
Ravna nie skrywała niepokoju. Nigdy dotąd nie widziała go takim jak tej nocy, choć czułe oczy matki śledziły rozwój syna od dziecięctwa po wiek męski.
Oziębłość Mikkala raniła matczyne serce. W tej strasznej chwili los Siggi budził w niej litość i współczucie, zaś Mikkal bez słowa opuścił żonę, gdy dziecię wyzionęło ducha. Z bezwładnym ciałem synka w ramionach odwrócił się do Siggi plecami.
Ravna dostrzegła spojrzenie, które Sigga mu posłała. Wiedziała też, że gorzkie słowa, które synowa rzuciła za wychodzącym, były szczere. I tkwiło w nich ziarenko prawdy, a to bolało Ravnę najbardziej.
Mikkal nie pojawił się już tej nocy. Nie obeszłoby go, gdyby Sigga umarła. Nawet o nią nie zapytał.
Ravna nie poznawała tego chłopca, którego kochała nad życie i wychowała jak umiała najlepiej. Tkwiły w nim pokłady dobra, teraz skryte głęboko. Z całą jaskrawością ukazały się przywary syna, które ją drażniły.
Ravna nie wiedziała, czy dorosły Mikkal wart jest jej miłości.
Stan Siggi się pogorszył. Majaczyła, zlana potem jak w gorączce, szczękała zębami. Śmiała się i płakała na przemian, doprowadzając się na skraj wyczerpania. Czterech par rąk nie starczało, by uspokoić targane konwulsjami ciało.
Serce Ravny krwawiło.
Mikkal zamienił się w małą kropkę na tle wznoszącego się dumnie skalistego zbocza. Był równie
zimny jak śnieg pod jego stopami. I zbyt dorosły, by dostać burę od matki.
Ravna westchnęła. Ailo nie może się dowiedzieć o niczym. Chłopiec nie powinien cierpieć tylko dlatego, że rodzice utracili wzajemną miłość. W końcu jest babką, zajmie się wnukiem.
Przez trzy dni Mikkal nie oszczędzał ani siebie, ani zwierzęcia. Parł w głąb lądu poprzez morze kopnego śniegu. Przez trzy dni nie myślał o niczym innym, nawet w rzadkich chwilach niespokojnego snu stawał mu przed oczyma ten sam obraz. Musiał znaleźć miejsce na wieczny spoczynek dla syna.
Kiedy zdołał to uczynić, rozbił namiot, rozpalił ognisko i rozpłakał się. Miejsce było ustronne, leżało z dala od szlaków na letnie pastwiska, ale Mikkal nie wątpił, że potrafi ponownie je odnaleźć. Zapamiętał każdy szczegół okolicy, najdrobniejsze wzniesienie pod bezkresną pokrywą śniegu.
Wybrał brzozę przygiętą pod naporem wschodnich i północnych wiatrów. Stała nieopodal rzadkiego zagajnika, który wyciągał czarne, nagie palce ku niebu, jakby mu urągał.
Gruby pień świadczył o tym, że brzoza przeżyła więcej zim niż Mikkal. Pochyliła się, ale nie dała się złamać.
Doskonale nadawała się do tego, do czego ją wybrał.
Mróz utrwalił niewinny wyraz twarzy dziecka. Z przymkniętymi powiekami wyglądało, jakby spało.
- Zostawię cię tutaj, Matti - powiedział chrapliwie Mikkal. Trzymał kołyskę w ramionach, czułym wzrokiem pieszcząc twarzyczkę chłopca, którą on tylko miał zapamiętać. - Spoczniesz tutaj, blisko nieba. - Poczuł, jak żal chwyta go za gardło. Zmrużył oczy, w podmuchach kąsającego wiatru łzy nieomal go oślepiły. - Wrócę wiosną. Wiosną pochowam cię w ziemi. Do tego czasu będziesz pod opieką gwiazd, mój Matti.
Imię znał od początku. Kiedy wziął w ramiona nowo narodzone dziecię, nie wahał się ani chwili. Jego syn miał na imię Matti.
Dopiero teraz, zostawiając martwe ciało syna na pustkowiu, Mikkal zrozumiał, skąd brała się ta pewność. W te dni pełne bólu jakby o niej zapomniał, ale ona zawsze przy nim była. W jego pamięci nie mogła umrzeć.
Imię Matti nosił młodszy brat Raiji.
Mikkal starał się odsunąć tę myśl. Raija znaczyła cierpienie, a on dość już cierpiał.
Zacisnął zęby i wdrapał się na brzozę. Był silny, więc wspinaczka nie sprawiła mu żadnych trudności, lecz nigdy dotąd nie czuł takiego ciężaru na duszy. Zgrabiałymi palcami owiązał rzemienie wokół gałęzi. Matti będzie bezpieczny, nie padnie łupem dzikich zwierząt. Dla Mikkala chłopczyk nie całkiem umarł. Nie wiedział, jakimi przymiotami natura miała obdarzyć jego dziecko, ale wyobraźnia podsuwała mu cudowne obrazy syna. Nikt nie zastąpi mu tego chłopca, którego utracił.
Spędził pod drzewem resztę dnia. Kiedy zapadł zmierzch, zwinął namiot, zaprzągł renifera do sań i ruszył w kierunku obozu nad morzem. W głowie miał pustkę.
Na skraju brzeziny Mikkal zostawił cząstkę siebie. Na własny użytek nazywał to cząstką własnej duszy.
Obóz przywitał go milczeniem. Nikt nie zapytał o powód nieobecności. Domyślali się i taktownie okazywali szacunek żałobie Mikkala.
Na Ravnę zrzucili obowiązek zdania synowi relacji z wydarzeń. To ona musiała opowiedzieć Mikkalowi o obawach, które czuli, i smutku, który ich napełnił, kiedy złe przeczucia stały się rzeczywistością.
Mikkal nie zdziwił się, ujrzawszy Ailo u babki. Sigga była osłabiona, przeżyła przecież ciężkie chwile. Pewnie jeszcze nie wróciła do sił, skoro Ravna zajęła się wnukiem. Sigga nigdy nie była twarda, pomyślał z nutą goryczy, nie potrafiłaby wieść takiego życia jak Raija. Nie umiała stawić czoło przeciwnościom losu.
- Zawsze uciekasz, kiedy najbliżsi cię potrzebują. - Rawna kochała swe jedyne dziecko, ale nie była ślepa na jego słabości.
- Uciekam? - rozgniewał się Mikkal. Zdążył zrzucić sztywne od lodu futra i właśnie przeciągał przez głowę miękki skórzany kaftan. Mięśnie na obnażonych ramionach zacisnęły się w stalowe sploty. - Uciekam? - powtórzył zdumiony i obciągnął kaftan. Przeczesał włosy palcami, nie patrząc na matkę. Może jednak gnębiły go wyrzuty sumienia? - Musiałem znaleźć miejsce spoczynku dla zmarłego syna. To nazywasz ucieczką, matko?
Ravna obrzuciła go długim spojrzeniem.
Kiedy w kącikach oczu syna pojawiły się zmarszczki? Wciąż był młody, ale rysy twarzy nie mówiły prawdy o wieku Mikkala. W pociemniałych oczach, miodowej barwy jak oczy kruka, kryły się łzy, które nigdy nie popłynęły, żal bowiem był zbyt wielki na płacz. Ravna znała prawdę o losie syna. Wiedziała, dlaczego oblicze wykrzywia mu grymas bólu. Życie nauczyło ją jednak, że nie należy dusić zgryzoty w sercu.
- To była ucieczka, Mikkal - odrzekła spokojnie. - Mów, co chcesz. Sigga nie zasłużyła na to. Nie zawsze była dla ciebie sprawiedliwa, ale nie zasłużyła na takie traktowanie.
- Sigga? - W głosie Mikkala pobrzmiewało ironiczne niedowierzanie.
- Potrzebowała cię.
Ton jego głosu nie zmienił się.
- Ona? Od dawna mnie nie potrzebowała.
- Tak właśnie sądzisz - Ravna pokiwała głową. - Nie rozmawialiście ze sobą? Nie próbowaliście się zrozumieć? Tak prawdziwie? - Nie czekając na odpowiedź, ciągnęła: - Cały czas szukałeś w niej wad, a ona starała się być szczęśliwa, poddając się twej woli. Aż do chwili kiedy zrozumiała, że stara się na próżno. Nigdy jej nie pragnąłeś. W waszym związku nie było ciepła. Żadne z was nie odważyło się wzniecić żaru w sercu.
- Więc dlaczego uważasz, że teraz to możliwe? - spytał wzgardliwie. - Mam wrażenie, że twoje kazanie zakończy się morałem.
Ravna ponownie pokiwała głową. Z jej oczu wyzierał bezgraniczny smutek.
Przez ułamek sekundy w Mikkalu zbudziła się nadzieja, poczuł gorący dreszcz na plecach. Może Sigga umarła? Dlaczego matka mówi o niej w ten sposób? Czemu ludzie powitali go takimi dziwnymi spojrzeniami?
W następnej sekundzie pożałował tej myśli. Była zła. Nie wolno cieszyć się z czyjejś śmierci. Tyle tylko, że odruch nadziei był prawdziwszy niż żal.
- Nie możecie już naprawić krzywd, które sobie wyrządziliście - powiedziała Ravna z ociąganiem. Wahała się, rzucała ukradkowe spojrzenia na pogrążonego we śnie Ailo. To, co zamierzała powiedzieć, nie było przeznaczone dla jego uszu. - Sigga przestała być sobą.
Mikkal odetchnął. Z przerażeniem uświadomił sobie, że życzył żonie śmierci.
- Co masz na myśli? - spytał nieswoim głosem.
- Jest... zwichnięta... Mikkal wciąż nie rozumiał:
- Zwichnięta? Co to, u diabła, znaczy?
Ravna nabrała powietrza i raz jeszcze spojrzawszy na śpiące dziecko, dodała z nagłą pasją:
- Zwichnięta. Obłąkana. Postradała zmysły, Mikkal.
Mikkal bezgłośnie powtórzył słowa matki, jakby jej nie dowierzał.
- Do diabła! Wyrażaj się jaśniej, matko! Ravna nie skarciła go za tak niestosowne słowa.
- Zaczęła majaczyć po porodzie...
- Bredziła, rodząc - przerwał jej Mikkal. - Sigga ma bujną fantazję. Na swój sposób zawsze była pomylona.
Ravna udała, że go nie słyszy.
- Po twoim wyjeździe przez trzy dni nie mogła dojść do siebie, ledwo trzymała się na nogach. Następnej nocy doglądająca jej kobieta zasnęła. Sigga wyszła z namiotu boso, prawie naga, zlana potem.
Ravna musiała zaczerpnąć tchu.
- Przypadek sprawił, że ją dostrzegliśmy i zaprowadziliśmy do namiotu. Mogła umrzeć, Mikkal. Szukała dziecka. Mówiła, że Raija ukradła jej dziecko...
- Przecież widziała - jego martwe ciało! - jęknął bezsilnie Mikkal. - Była przy śmierci chłopca. Przeklęła go.
- Nie o to dziecko chodzi - tłumaczyła łagodnie Ravna. - Ona myślała, że Raija zabrała jej Ailo.
Mikkal zamknął oczy i położył się na derkach rozpostartych na podłodze.
- Coś jeszcze? - spytał. - Musi być jeszcze coś, skoro nazwałaś ją obłąkaną.
Było.
Sigga nie zapadała w sen. Szeroko rozwartymi oczyma wpatrywała się w świat, którego nikt poza nią nie widział. W tym świecie przeżywała ponure koszmary. Nie opowiadała o nich, ale z rozmów, jakie prowadziła z widziadłami, można się było domyślać najgorszego.
Lęk największy i największa nienawiść wiązały się z Raiją Sigga targowała się ze złymi mocami, by oddały Raiję śmierci. Błagała je, by wróciły jej syna.
- Nie pokazaliście jej Ailo?
- Nie poznała go. Powiedziała, że to nie jej syn. Że sprzyjamy tamtej.
- Wielkie nieba!
Mikkal spuścił wzrok. Nie chciał, by matka widziała jego łzy.
- Jest nieobliczalna - ciągnęła Ravna. - Jeśli zostawić ją bez nadzoru, wymyka się na poszukiwania dziecka. Nie dba o ubiór, nie dba o siebie. Karmi się nienawiścią... Ukradła nóż Aslaka, żeby zabić Raiję własnymi rękoma, skoro nikt inny nie chce tego zrobić......
[ Pobierz całość w formacie PDF ]-
Archiwum
- Home
- 06.2012.00.00.Rovio - Angry Birds - Android, 00.2013.00.00.Angry Birds - By Rovio
- 06-GT-C3050-EPLIS-11, Service Manual do Tel.komórkowych, Samsung - Service Manual, Samsung GT-C3050
- 06.Do nocy tej nocy tej.., Cicho cicho pastuszkowie
- 06 Bova Ben Wojna O Asteroidy 03 - Cicha Wojna, Bova Ben
- 06-10 - Starship Troopers Roughnecks (Hydora Campaign), Starship Troopers Roughnecks
- 06 2010, 2010
- 06 KIT MODELLBAUSCHULE, KIT MODELLBAUSCHULE
- 06 Rozklad-rodziny Adolf-Kliszewicz, Kliszewicz Adolf
- 06-01 Exclusive-models 7TP, Exclusive Models
- 06. Dynastia Connellych - Hingle Metsy - Skutki nietypowej randki, Harlequin, Mini serie, Dynastia Connellych (12 z 12)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- fotocafe.xlx.pl